*Harry*
- Jesteś pewien swojej decyzji, Haroldzie?
- Tak, mamo. Potrzebuję przestrzeni, prywatności, potrzebuję
odciąć się na chwilę od tego całego królewskiego zgiełku. – westchnąłem,
przeczesując palcami swoje loki. – Pojadę, nawet jeśli mi zabronisz. Jestem
dorosły i sam za siebie decyduję. Chciałem po prostu żebyś wiedziała o moich
planach.
- To całkiem dojrzałe, że mnie o tym informujesz. Zazwyczaj
nie wtajemniczasz mnie w swoje durne eskapady, finansowane przeze mnie i ojca.
– westchnęła moja matka, zakładając ręce na piersi i uważnie lustrując mnie wzrokiem. –
Martwi mnie mimo wszystko fakt, że nie pytasz mnie o zdanie, tylko jak zwykle
robisz po swojemu.
- Studia nie są durną eskapadą. – parsknąłem, wywracając
oczami. Czy nawet to, że chcę powrócić na studia jest złe? Dlaczego wszystko za
co chcę się zabrać zawsze jest nazywane finansowaną przez nich eskapadą? – Nie
chcę waszych pieniędzy, poradzę sobie sam. Skoro inni studenci są w stanie
zapracować na swoje studia, to ja także jestem. – dodałem, postanawiając
przemilczeć jej kolejne pretensje o moje „robienie po swojemu”. Czy moja matka
naprawdę oczekuje, że w wieku 20 lat będę pytał ją o zdanie w każdej kwestii?
Nie żebym kiedykolwiek to robił, ale mimo wszystko sam fakt, że ciągle o tym
wspomina jest denerwujący.
- Oczywiście, że nie są. Skąd mam jednak mieć pewność, że
nie zamierzasz wyjechać z Londynu tylko po to, żeby móc czuć się bezkarnym w
swoich eskapadach, daleko od rodziny? Zdajesz sobie chyba sprawę z tego, że
gdziekolwiek nie pojedziesz, dziennikarze pojadą za tobą, aby znaleźć chociaż
odrobinę kompromitującego naszą rodzinę materiału na twój temat, prawda?
- Nie ufasz mi? – westchnąłem. – Wiem, że mam swoje za
uszami i że nie zawsze byłem w porządku. Zdaję sobie sprawę z tego, że cię
często zawodzę, ale ja nie chcę tak żyć. Potrzebuję się odciąć od rodziny
królewskiej, aby zaznać chociaż odrobiny normalnego życia.
- Na jakikolwiek uniwersytet nie pojedziesz, wszędzie mimo
wszystko będziesz księciem, Haroldzie. Tytułu, jaki ci przysługuje, nie wymaże
miejsce twojego zamieszkania. – westchnęła moja matka, pocierając palcami o
skroń. Widzę, że ta rozmowa zaczyna męczyć obie strony.
- Widzę, że się nie zrozumieliśmy, mamo. Bynajmniej nie
zamierzam rozpocząć studiów jako książę. – oznajmiłem.
- Jak to nie zam…?
- Anne, zostaw nas samych, proszę. – odezwał się mój do tej
pory milczący ojciec, przerywając maglującej mnie matce. Przeniosłem swój wzrok
na niego, przygryzając wargę. Nie wiem, co jest gorsze – prowadzenie dalej
dyskusji z moją matką, czy rozmawianie na osobności z moim ojcem. – Chcę porozmawiać z synem w cztery oczy.
Najczęściej to ty go „umoralniasz”, teraz moja kolej.
Dlaczego oni mówią o mnie jak o osobie trzeciej? Ja tu
jestem, to niezręczne.
W odpowiedzi moja matka jedynie kiwnęła głową i z
westchnieniem opuściła pomieszczenie. Gdy tylko masywne, drewniane drzwi za nią
się zamknęły, mnie i mojego ojca otoczyła niezręczna i pusta cisza, a on sam
spojrzał na mnie, uważnie lustrując spojrzeniem.
- W takim razie słucham, synu. Co miałeś na myśli mówiąc, że
nie zamierzasz rozpoczynać studiów jako książę? – przemówił. Siedząc za biurkiem
naprzeciwko mnie, poruszył się, aby wygodniej usiąść na fotelu, jednak mimo to
nie spuścił ze mnie wzroku. Czy on musi tak przenikać mnie spojrzeniem? To
cholernie krępujące!
- Chcę polecieć do Ameryki i kontynuować studiowanie
medycyny na drugim roku na Uniwersytecie Stanforda. Jako zwykły Brytyjczyk, nie
jako książę. – wzruszyłem ramionami, uśmiechając się lekko w stronę mojego
ojca.
- Haroldzie, nie da rady obejść procedur rekrutacji, nie
podając przy tym twoich prawdziwych danych osobowych. Poza tym rok akademicki
zaczyna się za kilka dni, rekrutacja na ten rok jest zamknięta, szczególnie na
takim uniwersytecie jak Stanford.
- Podesłałem im kilka tygodni temu swoje wyniki
egzaminacyjne z pierwszego roku na Uniwersytecie Cambridge i dostałem odpowiedź, że przyjmą
mnie bez problemu. Muszę tylko dostarczyć im resztę swoich danych. Tu się
pojawia mały problem, bo przydałoby się, aby ktoś trochę w nich namieszał.
Myślę, tato, że gdybyś porozmawiał z prezydentem Obamą, to bez problemu
pozmienialibyście w moich papierach wszystko, co jest potrzebne.
- A więc tak to sobie zaplanowałeś. – roześmiał się mój
tata, kręcąc przy tym głową.
Wow, spodziewałem się raczej, że się na mnie wydrze za moje chore wymysły - dokładnie tak jak zrobiłaby to moja matka.
Miłe zaskoczenie.
- Tak jakby… dałoby się coś z tym zrobić?
- Zależy jak bardzo chcesz namieszać, Haroldzie.
- Na początek chcę usunąć moje dwa pozostałe imiona, zmienić
Harold na Harry i miejsce zamieszkania na jakieś małe miasteczko. Resztę
możecie pozmieniać według własnego gustu z prezydentem. – uśmiechnąłem się,
widząc tak pozytywną reakcję mojego ojca.
- No dobrze, skoro tak, to jeszcze dziś spróbuję się
skontaktować z prezydentem i zobaczę co się da zrobić w twojej sprawie. JEDNAK
musisz mi obiecać, że nie będziesz miał ŻADNYCH kłopotów z prawem i będziesz
prowadził się moralnie. Wczoraj wystarczająco nasłuchałem się od twojej matki,
że na pewno „wpadłeś” z tymi dziewczynami, z którymi się kochałeś, myślę że
wiesz, co mam na myśli. Raczej z tych rzeczy się mamie nie spowiadaj, a
najlepiej poczekaj z nimi, aż spotkasz kogoś odpowiedniego.
- Tato, proszę cię. Rozmowy uświadamiające już mam za sobą,
nie jestem małym chłopcem. – zaśmiałem się, rozsiadając wygodniej w fotelu. Z
tego, co widzę, przy tacie mogę poczuć się dużo bardziej swobodnie niż przy matce.
– Obiecuję, żadnych eskapad.
- Dobrze, ufam ci. – uśmiechnął się. – Zdajesz sobie jednak
sprawę, że skoro jesteś normalnym studentem, to dostaniesz też normalne
kieszonkowe, prawda?
- Tak, mam tego świadomość. Chyba będę musiał znaleźć tam
jakąś pracę, ale to nieważne, przynajmniej zaznam normalnego życia.
- Żadnych lamborghini, prywatnych samolotów,
apartamentów… nie wyobrażam tam sobie
ciebie.
- Myślę, że przeżyję, od czego są taksówki i akademik? –
wyszczerzyłem się, podekscytowany samą myślą o możliwości zaznania takiego
życia. Mój ojciec totalnie nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo mi pomógł
i jak wiele zwykłej, dziecinnej radości mi dał swoim wsparciem.
- Skoro to
właśnie to, czego chcesz, to cieszę się, że mogę ci w tym jakoś pomóc. Oh, i
Haroldzie? Paul poleci z tobą do Ameryki, dobrze?
- No ale…
czemu? – westchnąłem.
- Chcę być
pewien, że wszystko będzie tam z tobą dobrze.
- Uhm, okej.
– kiwnąłem głową, przystając na jego ultimatum. Może chociaż tam, daleko od
mojej rodziny, Paul okaże mi trochę wyrozumiałości i da więcej przestrzeni niż
tu? Poza tym, nie mogę oczekiwać, że ojciec przystanie na wszystkie moje
warunki – przecież i tak zgodził się już na wiele z nich.
~*~
- Będę za tobą tęsknić, braciszku. – wymamrotała w moją
koszulkę Ariana, tuląc się do mnie tak, jakby miała to zrobić ostatni raz w
życiu – co jest totalnym absurdem. Objąłem ją ciasno ramionami i potarłem lekko
dłonią o jej plecy, chcąc okazać jej jak najwięcej wsparcia. W jej oczach
zalśniły łzy, łamiąc mi tym serce.
- Ja za tobą też będę tęsknił, wiesz? Bardzo, bardzo mocno.
I nie płacz, przecież nie jadę na wojnę, tylko na studia. – starałem się
zażartować, ale na twarzy mojej siostry nie pojawił się nawet cień uśmiechu. –
Będę dzwonił tak często jak będziesz tego chciała i odwiedzę cię tak szybko,
jak będzie to konieczne.
- Okej. – ucięła, zamykając oczy i starając się uśmiechnąć.
Wiedziałem, że nic nie było okej, a ona nie chciała tylko niczego mi utrudniać.
– Przepraszam, nie chciałam się tak rozkleić. Po prostu… nie wiem jak to
wszystko będzie tu wyglądało, kiedy na każdym kroku nie będę słyszała twoich
wulgarnych uwag. Jednak wiem, że ten wyjazd jest czymś, czego pragnąłeś.
- Cóż, pewnie atmosfera będzie tu taka, jaka zawsze powinna
być - wzorcowa. – uśmiechnąłem się lekko, co także u mojej siostry wywołało
cień czegoś podobnego. Nie komentowałem napomknięcia o spełnianiu pragnień –
chciałem odejść choć na chwilę od tego tematu.
- W takim razie będzie tutaj sztywno.
- Tak, niezaprzeczalnie. – roześmiałem się i jeszcze raz ją
przytuliłem. – Jak wrócę, to nadrobię to wszystko, będzie jeszcze zabawniej.
- Trzymam cię za słowo. – zachichotała cicho, odsuwając się
ode mnie. – Idź już, spóźnisz się na samolot. Paul już czeka. – dodała już o
wiele pochmurniej, wskazując na postać za mną.
- Wasza Wysokość… - głos Paul’a wyrwał mnie z tej
nostalgicznej chwili, jakby chcąc podkreślić prawdziwość słów Ariany. Uciszyłem
go gestem dłoni.
- Już wiem. – uciąłem. – Zadzwonię, kiedy tylko wyląduję,
obiecuję. Kocham cię, siostrzyczko. – zwróciłem się po raz kolejny do swojej
siostry, a ona tylko mi przytaknęła.
- Ja ciebie też, Harry. Baw się dobrze, może znajdź sobie
kogoś i przede wszystkim naucz się czegoś, bo póki co jesteś totalnym, zboczonym
idiotą. – roześmiała się słodko moja siostrzyczka, odrobinę uspokajając mój
niepokój swoim lepszym humorem.
- Zobaczysz, jak wrócę to będę drugim Einsteinem! –
uśmiechnąłem się i wziąłem swoją torbę, od razu zabraniając Paul’owi przejęcia
jej ode mnie. – Dozobaczenia, Ari, mam nadzieję jak najszybciej. – pożegnałem
siostrę, a ona zawtórowała mi także krótkim „dozobaczenia”. Chwilę później, po kilku kolejnych uściskach, opuściłem pałac, ani razu nie oglądając się za siebie. Bałem się, że końcowe
uśmiechy Ariany zostały zastąpione łzami – nie byłem w stanie znieść ich widoku.
Od dziś nie znoszę pożegnań, każdego rodzaju – nawet jeśli
mają mnie zaprowadzić do świata, o którym marzę.
Czad, czad, czad! Rozkręcasz się :D Już nie moge sie doczekać co bedzie dalej!
OdpowiedzUsuńsuuuuper, czekam na next ofc! xo / @sheo_sheo
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kiedy dodasz kolejny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na następne rozdziały xx. @Pati1203
OdpowiedzUsuńpodoba mi się, ale nie wiem czemu rozdział wydaje się strasznie długi
OdpowiedzUsuńPowinnam pisać krótsze? Zanudzają, czy coś? x
UsuńWow..... swietny rozdzil!!!!! Strasznie podoba mi sie ten ff, a to dopiero 2 rozdzil!!!!!!
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac kiedy Harry bedzie na studiach :)
Czekam na nastepny :*
@andrejjj99
Heri na studiach 😱😱😱
OdpowiedzUsuń