środa, 18 czerwca 2014

4. Your eyes… irresistible.

*Harry*
- Ciebie również miło poznać, Vievienne.
Moja chęć dokładnego przyjrzenia się dziewczynie posiadającej tak aksamitnie delikatny głos rosła z każdą sekundą. Vivienne jakby celowo jeszcze bardziej mi to utrudniała, siedząc z nieśmiało spuszczonym wzrokiem. Sam nie wiem dlaczego, ale odczuwam naprawdę silną potrzebę zobaczenia jej w całej okazałości, a dziewczyna istnie znęca się nade mną, kiedy tak skrupulatnie zakrywa się swoimi blond włosami.
- Fajny masz akcent. – zwróciła się do mnie po krótkiej chwili, zdecydowanie postanawiając przerwać tym moje katusze związane z oczekiwaniem na jakikolwiek ruch z jej strony.
Podniosła wzrok, uśmiechając się w moją stronę. Dobry Boże, jak ona pięknie się uśmiecha. Mogę przysiąc, że gdybyśmy znajdowali się w ciemnym pomieszczeniu to dla mnie jej uśmiech rozświetliłby noc. Oczarowany dokładnie skanowałem wzrokiem jej twarz. Idealnie jasna cera, mały nosek, zaróżowione usta, jak dla mnie wzrost stworzone do całowania i oczy… zniewalająco jasne, błękitno-niebieskie oczy. Dziewczyna spojrzała na mnie spod wachlarza ciemnych, długich rzęs i założyła sobie za ucho kosmyk swoich jasnych włosów, który widocznie przeszkadzał jej, opadając na twarz.
Jako książę widywałem naprawdę wiele pięknych kobiet, ale żadna nigdy nie powaliła mnie na kolana z taką łatwością, jak zrobiła to Vivienne. Nie wiem co jest w niej takiego, że od pierwszego spojrzenia mam ochotę nie przestawać patrzeć na nią. Może to sposób w jaki zawstydzona odwraca ode mnie wzrok, albo to jak bardzo jest urocza? Czuję się jakbym powoli zaczynał tracić przy niej zmysły. Czuję się jak szaleniec, fanatycznie zapatrzony w piękną kobietę.
- Dziękuję, twój też jest świetny. – wydusiłem w końcu. Świetny? Cholera, jest idealny.
- Brytyjczyk, mam rację? – uśmiech nie schodził z jej twarzy, kiedy wpatrywała we mnie swoje bystre oczy.
- Masz rację. – przytaknąłem. –  Ty też nie jesteś Amerykanką, prawda?
- Nie, zupełnie jak większość osób na tej uczelni. – zaśmiała się, przeczesując blond włosy swoją małą dłonią. Racja, Uniwersytet Stanforda słynie z przyjmowania studentów z całego świata. Zabawne jest to jak bardzo rozważam każde słowo, które powie i jak wiele małych, wręcz nieistotnych szczegółów dostrzegam. – Nie widziałam cię tu wcześniej. – zmrużyła oczy, jeszcze uważniej mi się przyglądając.
- To mój pierwszy rok w Stanford, przeniosłem się tu z Uniwersytetu Cambridge. Jestem na drugim roku medycy, a ty, Vivienne? – uśmiechnąłem się.
- Również. Całkiem możliwe, że większość zajęć będziemy mieć wspólnie. – czy mógłbym usłyszeć jeszcze wspanialszą nowinę? – Nie podobało ci się na Cambridge? Przecież to najlepszy uniwersytet w Anglii.
- To nie tak, że mi się tam nie podobało, wiesz? Ja… w zasadzie chciałem zmienić otoczenie, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. – pogubiłem się we własnych słowach i nerwowo potarłem dłonią o kark. – Tam jest dość sztywno, wszystko przez te starodawne tradycje…
- W porządku, rozumiem, nie musisz się tłumaczyć, nie chciałam wprowadzić cię w zakłopotanie. – odparła na to, uśmiechając się życzliwie.
- Nie wprowadziłaś, po prostu nie lubię tego tematu, wiesz? Jednak może kiedyś opowiem ci wszystko dokładniej. – tylko najpierw musiałabyś wiedzieć o moim pochodzeniu – dodałem w myślach.
~*~
Po wypiciu kolejnego piwa wodziłem opuszkiem palca wskazującego po górnych brzegach kufla, wpatrując się w milczeniu w Vivienne. Cisza między nami nastała w momencie, kiedy Louis i Eleanor wyszli razem na zewnątrz, ponieważ chłopak chciał zapalić papierosa.
- Chyba już pójdę… jutro zaczynam wcześnie rano zajęcia. – odezwała się dziewczyna, sprawdzając godzinę na wyświetlaczu komórki. – Wow, już po północy. – dodała z westchnieniem.
- Odprowadzę cię do akademika, co ty na to? Jest już późno. – zaproponowałem, kierując się zmartwieniem.
Przez moje myśli przebiegł szereg wyrażeń „zgódź się”, tak jakby powtarzanie tego dziesiątki razy miało zaczarować jej umysł przed odmową.
Nie ma mowy żebym puścił Vivienne samą o tej godzinie, więc teoretycznie dziewczyna i tak nie ma zbyt dużego wyboru.
- Dobrze, jeśli to nie będzie dla ciebie problem.
- Żaden. – odparłem zgodnie z prawdą, przeczesując dłonią swoje loki.
Jakim problemem mogłoby być dla mnie odprowadzenie takiego anioła do akademika?
~*~
- Zimno ci? – spytałem, widząc jak Vivienne pociera lekko dłońmi o swoje ramiona, nieznacznie drżąc. Dziewczyna skinęła jedynie głową na moje pytanie, uśmiechając się lekko.
- Tak, założenie tylko cienkiego sweterka zdecydowanie nie było najlepszym pomysłem. – westchnęła.
Słysząc potwierdzenie Vivienne ściągnąłem swoją bluzę, zakładając ją jej. Jestem totalnym idiotą, mogłem to zrobić 5 minut wcześniej, kiedy wychodziliśmy z tego baru – wtedy by aż tak nie zmarzła.
- Proszę. Teraz będzie ci ciepło. – uśmiechnąłem się, dokładniej opatulając dziewczynę grubym, dającym ciepło materiałem ubrania.
Dobry  Boże, wygląda tak uroczo w mojej za dużej na nią bluzie. Chciałbym móc częściej widywać ją w moich ubraniach, bo według mnie to totalnie intymne, kiedy dziewczyna zakłada coś co należy do jej chłopaka. Dobra – jeszcze nie jestem chłopakiem Vivienne, ale to kwestia czasu, aż totalnie się we mnie zadurzy. Przecież żadna mi się nie oprze. Prawda?
- Dziękuję, to kochane, ale teraz tobie będzie zimno. – odparła zmartwiona, wskazując na moją koszulkę. Naciągnęła na dłonie rękawy mojej bluzy – słowo daję, że nigdy nie widziałem bardziej rozczulającego widoku.
- Nie martw się o mnie, śliczna. Mi jest ciepło. – zapewniłem ją.
Szliśmy dalej w ciszy, co jakiś czas na siebie zerkając. Zazwyczaj takie momenty dają duże poczucie dyskomfortu, ale gdy byłem z nią, to nie nadeszło. Nawet cisza w jej towarzystwie wydawała się satysfakcjonująca. Odtwarzałem w myślach wszystko, co mi o sobie opowiedziała.
Vivienne jest Polką, która od drugiego roku życia mieszkała w NYC. Od dzisiaj dzieli pokój razem z Eleanor, gdyż jej współlokatorka zrezygnowała z tego uniwersytetu. O studiowaniu na Stanford marzyła już od dawna, a po złożeniu papierów na tę uczelnię nie mogła zmrużyć oka, aż do otrzymania potwierdzenia o przyjęciu. Z tego co zaobserwowałem jest naprawdę ambitna, a sposób w jaki mówi o chęci bycia lekarzem jest oniemiający. Czy ja kiedykolwiek mówiłem o czymś z takim przejęciem?
- To tutaj. Dziękuję za odprowadzenie i dotrzymanie mi towarzystwa, Harry. – uśmiechnęła się Vivienne, stając przy budynku oznaczonym literą A, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie ma za co. Miło było spędzić wieczór na rozmowie z tobą. – przyznałem.
Dziewczyna odgarnęła swoje włosy na jedno ramię i nieśmiało odwróciła wzrok.
- Z tobą również rozmawiało mi się świetnie. Było miło.
- Tak, bardzo. – uśmiechnąłem się.
- Więc… dobranoc. Do zobaczenia na jutrzejszych zajęciach, być może.
- Mam nadzieję, że mimo wszystko będziemy mieć wspólne wykłady. Dobranoc, śliczna. – uśmiechnąłem się.
W momencie, w którym dziewczyna zamierzała się odwrócić, widocznie przypomniała sobie o czymś i spojrzała ponownie w moją stronę.
- Bluza, już ci ją oddaję.
- Nie, nie musisz. – powstrzymałem ją, kiedy miała zamiar rozsunąć zamek ubrania. – Weź ją, oddasz mi ją innym razem. Taka gwarancja następnego spotkania, co ty na to?
Nie wiem dlaczego, ale naprawdę potrzebowałem mieć przeczucie, że ma coś mojego. Zresztą już miała – mój zdrowy rozsądek. Odkąd ją zobaczyłem kilka godzin temu naprawdę wariuję. Sam już nie wiem co robię i do czego zmierzam. Gubię się.
Cholera. Jestem tu od kilku godzin, a już zachowuję się jak desperat.
- Uhm, no dobrze. W takim razie oddam ci ją jutro. Jeszcze raz dobranoc. – uśmiechnęła się dziewczyna, odwracając w stronę wejścia do budynku. Vivienne szarpnęła za drzwi wejściowe, a kiedy one nawet nie drgnęły z westchnieniem sięgnęła do kieszeni jej czarnych, obcisłych spodni. Mój wzrok mimowolnie powędrował niżej. Jej tyłek w tych spodniach wygląda tak seksownie. Wymiękam, cholera.
W tym momencie w moim umyśle zrodził się pewien pomysł zainspirowany zachowaniem, które dziś dostrzegłem w studenckim barze. Skoro to tak bardzo działa na Amerykanki, to czemu miałoby nie zadziałać na Vivienne?
- Do jutra, mała. – wyszczerzyłem się, klepiąc dziewczynę w tyłek. Vivienne gwałtownie odwróciła się w moją stronę, patrząc na mnie zszokowanym wzrokiem. Dziewczyna zacisnęła swoje małe dłonie w piąstki i wielokrotnie otwierała i zamykała usta, jakby nie wiedząc co powiedzieć.
Dlaczego wydaje mi się, że Vivienne jest… zła?
- Czy ty właśnie...?! Pieprzony dupek! – wycedziła, policzkując mnie. Zabolało. Syknąłem, a Viviennie posłała mi jeszcze jedno wkurzone spojrzenie, po czym pokazała środkowy palec i zniknęła za drzwiami budynku oznaczonego literą A. Tym samym zostawiła mnie samego na zewnątrz. Samego, zdezorientowanego i nie wiedzącego, co ze sobą począć.
Czy nawet kiedy próbuję być miły, wszystko muszę spieprzyć?

8 komentarzy:

  1. Jak dla mnie świetny rozdział 😄 z niecierpliwością czekam na następny 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo jak słodko *.* KOCHAM ciebie i to fanfiction <3. @Pati1203

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej bylo tak skodko *-*
    Ale Harry wszystko zepsul!!!!!!!!!!!!
    Zachcialo mu sie klapca w tylek!!!!!!!
    Swietny rozdzil ^-^
    Czekam na nastepny :*
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń
  4. jaki idiota, no nie wierze....juz tak pieknie bylo a ten spieprzył ugh / @sheo_sheo

    OdpowiedzUsuń
  5. Harry..ugh..spieprzyłeś! Ale i tak cię kocham xD @Nata02296251

    OdpowiedzUsuń
  6. rewelacja :D Harry myślał że będzie fajny ale się przeliczył, ale to Harry - on to naprawi :D oby szybko pojawił się następny rozdział, czekam z niecierpliwością :3

    OdpowiedzUsuń
  7. przeczytałam 4 rozdziały na raz :))
    i muszę ci powiedzieć że lubię to :)
    serio, bardzo fajny pomysł na opowiadanie (kiedyś miałam nawet podobny, tylko to dziewczyna była księżniczką haha whatever)
    nie podoba mi się jedna rzecz - za dużo przekleństw, szczególnie w pierwszych rozdziałach. Kilka dobrze rozmieszczonych często poprawia tekst, bo kreuje osobowość bohatera, ale tylko kilka. Ten rozdział był świetny bez nich :) pamiętaj że gdybyś kiedyś pisała opowiadanie w 3 osobie to przekleństwa w narracji (nie w wypowiedziach) świadczą tylko o tobie.
    to w zasadzie moje jedyne 'ale', pozatym zyskałaś nową wierną czytelniczkę
    moim zdaniem i ty i twoje fanfiction jesteście Good Enough ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za krytykę, ona także napewno mi się przyda i pozwoli pisać lepiej. :)
      Ilość przekleństw w pierwszych rozdziałach miała podkreślić po prostu jak chaotyczne były myśli Harry'ego, taki był mój zamiar, może nie wyszło. :)
      Buziaki. xx

      Usuń

Szablon by
InginiaXoXo